Forum www.warhammerfrpg.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Wolfmar von Gensher - w pogoni za Białym Wilkiem

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.warhammerfrpg.fora.pl Strona Główna -> Nasi bohaterowie
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Gabryjel
Rycerz Białego Wilka



Dołączył: 16 Sty 2008
Posty: 100
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Middenland

PostWysłany: Nie 18:24, 20 Sty 2008    Temat postu: Wolfmar von Gensher - w pogoni za Białym Wilkiem


Wolfmar von Gensher
Na imię dano mi Wolfmar. Tak postanowił mój Ojciec Maximilian von Gensher, middenmarszałek polowy i brat stryjeczny miłościwie nam panującego Księcia Elektora Middenlandu, grafa Borysa Todbringera.
Miało to miejsce dość dawno temu, z mego punktu widzenia patrząc, a będzie to z osiemnaście zim temu. Urodziłem się dokładnie w Mondstille, co poczytano jakoby za znak, tak jak znamię w kształcie wilczej łapy, którego znaczenia po dziś dzień nie udało się ustalić. Jestem drugim synem Ojca mego. Prócz brata mego Roderika, który chwalebną śmiercią zginął dwie zimy temu i dostąpił zaszczytu wstąpienia do niebiańskiej armii naszego umiłowanego Pana Stworzyciela - Ulryka, moi rodzice spłodzili trzy siostry Blankę, Matyldę i Luizę.
Od kiedy pamiętam fascynowały mnie zwierzęta, a zwłaszcza wilki. Można to nazwać milczącym porozumieniem. Tak jakbym wiedział, czego te zwierzęta ode mnie oczekują, a one w zamian za to zrozumienie darzyły mnie szacunkiem. Myślałem, że ten niezwykły dar to błogosławieństwo naszego Boga, lecz wśród wielu osób z wyjątkiem mego Ojca, to dziwne porozumienie wywoływało przestrach. Tedy Ojciec nakazał mi abym się zanadto ze swoją sympatią nie obnosił.
Gdy Ojciec uznał, że w wiek męski zaczynam wchodzić, przyuczać mnie począł do rzemiosła wojennego. Pamiętam jak by to było dzisiaj, gdy po raz pierwszy poczułem w dłoni surową skórę rękojeści miecza... Moje dwie dłonie zniknęły w potężnym, ciepłym uchwycie dłoni Ojca... Powoli i cierpliwie wskazywał mi ścieżkę...
Przez kolejne trzy lata zgłębiałem wiedzę wszelaką oraz techniki posługiwania się orężem różnorakim gdyż jak oznajmił mi Ojciec, jak każdy mężczyzna w mym rodzie przeznaczony zostałem, aby silnym ramieniem i trzeźwym umysłem czynić posługę Panu Naszemu Ulrykowi oraz jego pomazańcom w osobach miłościwie panującego grafa oraz oświeconego Ar-Ulryka.
Następnie z przykazu Ojca, mój brat w stanie rycerskim będący, przyjął mnie na giermka i u niego dalszą wiedzą zdobywać miałem. I tak być miało przez trzy kolejne lata, lecz Ulryk wyprostował nasze ścieżki niespodzianie wiodąc nas do walki z nadchodzącą hordą chaosu wiedzioną plugawym ramieniem demona o stu twarzach Archaona...
Oblężenie miasta trwało zaledwie dwa tygodnie, lecz czas właściwych posunięć nastał później. Graf ruszył za niedobitkami armii chaosu. Sroga zima utrudniała ruchy obu stron, ale nasi wojownicy, zaprawieni w walce w takich warunkach stopniowo zyskiwali przewagę.
Mijał blisko rok od ataku, gdy uzyskaliśmy informację, że niedobitki Archaona gromadzą się na północny wschód od Braas Keep. Mój brat otrzymał polecenia, aby udać się tam niezwłocznie by poczynić niezbędne rozpoznanie, ja ruszyłem u jego boku. Na miejscu zastaliśmy zgliszcza jednej z wielu dużych wsi w tej okolicy. Odział wroga musiał być duży i dobrze zorganizowany, bo silne patrole naszych wojsk nie były w stanie zapobiec masakrze. Pamiętam skrwawione i rozczłonkowane ciała mężczyzn, kobiet, starców i dzieci porozrzucane na błotnistych uliczkach ściętych świeżym mrozem i pokryte białym pyłem...Ruszyliśmy po śladach, o zmierzchu zwiadowcy wyznaczyli miejsce na popas. Jak się wkrótce okazało - feralne...
O świcie uderzyli... Przewaga wynosiła cztery do jednego, jednak dzięki sprawnemu dowodzeniu brata udało nam się przedrzeć do lasu. Z trzydziesto osobowego oddziału ocalało nas ośmiu... Przez cały dzień umykaliśmy pogoni... O zmierzchu następnego dnia, wycieńczeni i poranieni postanowiliśmy odpocząć. Zdało się, że pogoń zmyliła trop... Po kilku minutach dobiegło nas przeciągłe wycie... Zwierzoludzie otoczyli nas gęstym kordonem... Gdy zostało nas czterech brat polecił mi bym za wszelką cenę dostarczył wieści do dowództwa... Ulryk świadkiem tego, co działo się w mym sercu i duszy... Posłuszny mądrości Brata przedarłem się przez linię wroga. Wtedy Ulryk odpowiedział swym gniewnym oddechem na tak niegodny los swoich wiernych wyznawców. Rozpętało się lodowe piekło... Brnąc przez pękający, zlodowaciały śnieg czułem jak mięśnie przymarzają mi do kości... Traciłem siły, lecz nie straciłem wiary... To próba, powtarzałem sobie...Dwa dni później, zamarznięty bezmała stanąłem w sztabie...
Niedługo potem przekazany pod komendę sierżanta Albrechta von Ucher udałem się na miejsce zasadzki... Ślady walki pokrył śnieg, lecz wiedziony nieznanym mi przeczuciem ruszyłem wgłąb lasu... Niedługo potem odnalazłem ciało brata... Pobieżne oględziny wskazały coś nietypowego. Wszystkie ciała naszych pokonanych w pościgu żołnierzy nosiły znamiona walki i ran typowych dla takiego starcia jednakowoż szczątki mego brata nosiły jedynie ślady, jakie pozostawia dzikie zwierze... Niedługo później medycy stwierdzili, że były to jakoby ślady wilczych kłów i pazurów... Sprowokowało to wiele pytań w stosunku do mojej osoby, które jednak nie zaowocowało istotniejszymi represjami, zapewne jedynie z tytułu mego pochodzenia.
Miesiąc później, a tydzień temu wezwany zostałem przed oblicze naszego umiłowanego Grafa Borysa, który w swej łaskawości powołał mnie w stan rycerski, przyjmując minione zdarzenia jako dowód mej wiary, poświęcenia i cnoty. Jako najwyższe wyróżnienie poczytuję sobie w całej skromności podarek, jaki na tą okoliczność przygotował mój Ojciec... Z nieznanych powodów, omijając godne dłonie mego nieodżałowanego brata, do moich dłoni trafił młot przechowywany w rodzinie od wielu pokoleń. Ojciec, wręczając mi ten oręż, rzekł - Wiara w Ulryka i ta Broń pozwoli Ci odnaleźć własną ścieżkę i podążać nią wśród ciemności, jaka ogarnia nasz świat... Patrząc na Ciebie przepełnia mnie duma i smutek...
Tak, więc jestem oto... Odważny, uczciwy, posłuszny, zdecydowany, pełen wiary, samodzielny... Tak jak nakazują mi przykazania Pana naszego Ulryka

"Wilkiem wśród wilków jestem
Gniew we mnie jak oddech Ulryka
huczy i jak pożoga uderza w niewiernych
skażonych oczyszcza..."


Ostatnio zmieniony przez Gabryjel dnia Nie 20:13, 20 Sty 2008, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.warhammerfrpg.fora.pl Strona Główna -> Nasi bohaterowie Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1